wtorek, 17 listopada 2015

Podróż

No to start. Edynburg pożegnał nas ścianą łez która lała się z nieba. Lot ze stolicy Szkocji przyniósł nam wiele nowych informacji odnośnie samych lotów. Człowiek poruszający się głównie tanimi liniam tak naprawdę gówno wie o lataniu. Cóż, Etihad, a potem Air New Zealand zafundowały nam kilka ciekawostek na pokładach samolotów którymi podróżowaliśmy. Czasem czułem się jak w kafejce internetowej.


Każdy posiada swój  pokładowy komputerek z pilotem i padem (podobny do tych z PS-ów). Dzięki temu nie musimy się nudzić na pokładzie, można oglądać najnowsze filmy, koncerty jest TV, są informacje na temat kraju do którego lecisz, gry (całe mnóstwo tandetnych, więc miłośnicy gier będą zawiedzeni), można odsłuchać najnowszych płyt gwiazd, a także muzyki mniej znanej oraz muzyki z kraju do którego lecimy, ogólnie myślę że 6-8 godzin lotu może minąć naprawdę szybko ( Ja nadrobiłem oglądanie filmów :) Marta starała się jak najwięcej spać :) ) Ciekawostką było dla nas lądowanie w Abu Dhabi, gdzie rozświetlone nocą miasto, mogliśmy oglądać na ekranach, dzięki temu, że pilot włączył nam kamerkę zamontowaną na kadłubie samolotu (przez jakieś 3-4 min czuliśmy się jak w kokpicie). 

 
A to zachód słońca nad Abu Dhabi. 

Nasze pierwsze zetknięcie z krajem arabskim wywołało duży uśmiech na twarzy. Mianowicie podczas transferu musieliśmy przejść kontrolę gdzie stali policjanci ubrani w swoje szaty i turbany z bronią przewieszoną przez ramie, wyglądali śmiesznie, albo co najmniej dziwnie, nie napiszę jak, bo nie chcę używać tego słowa, ale możecie sobie wyobrazić. Kolejny przystanek czyli Perth  1,5 mln ludzi, a ruch na lotnisku jak w Szczecinie :) ogólnie trąciło wioską, a do tego mamy wrażenie że Australia wygląda na wyjałowiony ląd (może to tylko wrażenie). Tam poczuliśmy dopiero zmęczenie podróżą  (7h20m i 11h40m zrobiły swoje, a przed nami było jeszcze prawie 6h lotu do Auckland). Podróż do Auckland zaczęła się wesoło, gdyż Air New Zealand zamiast tradycyjnych instrukcji bezpieczeństwa zaserwował nam je w wersji Man in Black (rapowy teledysk Man in Black), ogólnie podróż minęła nam dość szybko, i tak sobie myślimy, że może to zasługa jedzenia które nam zaserwowano (naprawdę przepyszne) no i panów którzy to serwowali, Marta bez wahania powiedziała, że to przystojniaki jakich mało. Dużą część drogi przespaliśmy, a potem jeden film i lądowanko. Upragniony przez nas koniec latania (mamy dość samolotów na jakiś czas). Taxi do hostelu (warunki lepsze niż się spodziewaliśmy) i odpoczywanko, dodam, że wzieliśmy prysznic i położyliśmy się spać około 13:30 czasu miejscowego, a obudziliśmy się o około 4 nad ranem (czyli zaaklimatyzowani).

1 komentarz:

  1. Widze ze samolot zrobil na tobie wrazenie :) pierwszym razem tez tak mialem, miedzykontynentalne loty sa przyjemniejsze niz Ryanair z polakami przez 2 godz. Wlasnie sprawdzalem loty do Australii na sezon letni czyli Styczen / luty I i £700 od osoby z Edinburgh, podobnie jak na caly swiat tylko zalezy kiedy. W przyszlym roku USA jak dla mnie-ale tylko urlop. Bede zerkal na bloga czasem i pozdro. Podroze ksztalca.Konrad

    OdpowiedzUsuń